Przyjaciele Brunona
W grudniowy wieczór zobaczymy nowe prace artysty. Prezentację tegorocznej twórczości Brunona przygotują: Grażyna Szymkowiak i Waldemar Wojciechowski przy współpracy DK „13 Muz”.
UWAGA!!! Będzie można kupić jeden z premierowych obrazów Brunona Tode! Ceny symboliczne (250-350 zł), dochód przeznaczony na rehabilitację Brunona. Obrazy, które nie zostaną sprzedane podczas koncertu, zostaną zaproponowane do kupienia w sieci. Kilka dni przed koncertem pokażemy zdjęcia wszystkich prac. W ubiegłym roku WSZYSTKIE prace Brunona zostały sprzedane! Zapraszam wszystkich przyjaciół artysty!
Brunon Tode. Od 7 lat brakuje jego charakterystycznej sylwetki na wernisażach, spotkaniach, koncertach. Padł ofiarą bestialstwa i nieudolności. Jego dzisiejsza egzystencja to usilne, bezsłowne próby komunikacji z otoczeniem, z żoną i przyjaciółmi na próżno czekającymi na wiadomość czy za spojrzeniami, ustami usiłującymi formować słowa kryje się po prostu Brunon, czy też ktoś kto chciałby dowiedzieć się kim jest, bo utracił z siebie prawie wszystko. Nie wiemy tego, ale obserwujemy powolny postęp w łamaniu barier bezwładu i izolacji. Wszystko to dzięki troskliwej opiece Grażyny i pomocy przyjaciół, którzy nie szczędzą czasu albo starają się gromadzić środki na kosztowną rehabilitacje, namawiają innych by pomogli.
Kim jest Brunon Tode, dlaczego jego powrót, za którym tęsknimy, jest tak ważny?
Suche fakty powiedzą o studencie architektury na Politechnice Szczecińskiej, który chciał być i został malarzem, w latach 80-tych zdobył renomę jednego z najwybitniejszych twórców Szczecina, miał wiele wystaw indywidualnych i w wielu brał udział, stał się artystą niezwykle popularnym i rozchwytywanym na rynku sztuki. Największy obraz jaki Muzeum Narodowe posiada w swoich zbiorach wyszedł spod pędzla Brunona Tode. Tak było do początku lat 90-tych. Potem wraz z kryzysem przyszły dla malarstwa lata chude. Ale jak powiedział kiedyś Brunon stojąc przed pustą ścianą galerii w BWA na Zamku: artysta pracuje z tym co znajdzie, co ma pod ręką. Z miejsca zaimprowizował instalację używając wyłącznie sprzętu wystawowego. Ta umiejętność wykorzystywania tego co widzi, co go otacza, stała się jego receptą na bycie artystą. A otaczała go przede wszystkim – jak nas wszystkich – informacyjna papka medialnej wrzawy, której nieznośną kakofonię sparodiował, konstruując w kilku wersjach młyn do mielenia informacji, z monitora i trzech kawałków luster. Trafność i celność tej instalacji również zaprowadziła ją do Muzeum. Ale Brunon nie chciał malować obrazów stojących w magazynie, chciał, by były wśród ludzi. Wiele rozdał, niektóre były zbyt wielkie, nie nadawały się do wnętrz kolekcjonerów.
Aktywność Brunona nie była natury specjalistycznej. Współtworzył spektakl plastyczno-teatralny, zostawiał swoje piktogramy i konstrukcje jako znaki kolejnych edycji Kontrapunktu, napisał książkę, nakręcił film, zaczął pisać poezje do muzyki i występować z zespołem. I cały czas był obecny – w charakterystycznym czarnym ubraniu, w nieodłącznych lenonkach na nosie, z wyrazem łagodnego sarkazmu na twarzy, znamionującego dystans i tęsknotę. Za czym? Za pierwszą fascynacją młodości, za muzyką lat 60 i 70 – ale nie o muzykę chodziło, tylko o ogród wolności, którym się stała się dla pokolenia późnych lat 60 tych. Rajem zmysłów, nieskrępowanej ekspresji i ekstazy. Brunon wiedział, że świat takiej wolności nie oferuje. Ale sztuka, śpiew, malarski gest – pozwala w niej uczestniczyć choćby przez chwilę. Nie był to jednak świat nieustającej wesołości, ale świat, w którym „śmierć sługą jest w wędrówce”, a życie spala się w kolejnych doznaniach. Zawsze towarzyszył mu cień mrocznej strony. Życie rozwija się i zwija – jest linią umierania. I życie zderzyło go z tą granicą w sposób brutalny i bezwzględny. Motyl i czołg.
Po tej katastrofie Brunon walczy z pochłaniającym go cieniem. Bez naszej pomocy nie zwycięży. Bard niezależności zależy teraz od nas wszystkich. Jest w tym nadal artystą. Jego fascynacja rzeczami ostatecznymi i przemijalnością znalazła nowy wyraz, który stał się wyzwaniem dla tych, którzy mogą pomóc mu wrócić do światła.
(Fragmenty wypowiedzi Lecha Karwowskiego dyr. Muzeum Narodowego w Szczecinie)
Dziś Brunon znów maluje. Spontaniczna akcja przyjaciół pozwoliła na sprzedaż jego prac z 2018 r., za co można było kupić kolejne blejtramy, farby, pędzle. Pod koniec 2019 znów zerkniemy na kolejne postępy… trzymamy kciuki!
(Przyjaciele Brunona)
1% dla Brunona
KRS: 0000270809, informacje uzupełniające: Tode, 2052
Zespół, a początkowo jako projekt powstał w Szczecinie w sierpniu 2010 roku. Założycielem grupy jest gitarzysta Wojtek WÓJCIK. Jego inspiracje to kultura delty Missisipi, gdzie spędził kilka lat, ucząc się miejscowej muzyki. Do współpracy zaprosił artystę i plastyka Brunona TODE, który okazał się dla “Delty” znakomitym tekściarzem. Dodatkowo Tode stanął za mikrofonem występując studyjnie w kilku utworach grupy.
my z delty to już dobrze znany nie tylko szczecińskim fanom bluesa zespół, który w 2013 roku zagrał na Festiwalu Muzycznym im. Ryśka Riedla, na Festiwalu Akustyczeń oraz na wielu przeróżnych koncertach i imprezach. W maju 2013r. nagrali swoją pierwszą płytę “autoblues”, na której znalazło się wiele ciekawych kompozycji, między innymi związanych ze Szczecinem.
my z delty to powrót do prostoty i muzycznych korzeni, gdzie oprócz dźwięków liczy się również tekst, opowieść. Skład grupy to ludzie działający w różnych dziedzinach kultury i sztuki.
15 i 16 sierpnia 2014 wybrali się na dwa festiwale bluesowe, zagrali w bardzo akustycznym składzie i zostali laureatami obu konkursów. 15 sierpnia na Kodex Blues Festiwal w Słupcy zespół zajął III miejsce, dzień później na Chojnice Blues Festiwal został zdobywcą Grand Prix!!!
13 czerwca 2015 zespół zdobył nagrodę publiczności na festiwalu Łęczyce 2015. 10 czerwca 2017 – III miejsce na festiwalu “Piła czuje bluesa”. W 2018 r. został laureatem II nagrody na XI Festiwal Ścinawski Blues nad Odrą. W 2018 zagrali na Kraśnik Blues Meeting, w tym roku we wrześniu zagrali na Rawa Blues Festival. Do naszych szczecińskich utytułowanych przedstawicieli bluesa jak AFTER BLUES czy Free Blues Band dołączył więc kolejny dobry zespół.
Obecny skład to: Wojciech Wójcik (gitary), Krzysztof Seroczyński (gitary), Tomasz Zienkowicz (tuba), Waldemar Kulpa (wokal), Mariusz Zarzeczny (harmonijka).
Jackpot to duet na scenie i w życiu od ponad 6 lat – śpiewająca Kasia Buja Kazuba oraz jej mąż, grający na gitarze Maciej Kazuba. Są finalistami X edycji programu Must Be the Music. Mają na koncie dwie płyty – “Historie wielkiej wagi ” z utworami Agnieszki Osieckiej, Seweryna Krajewskiego, Kabaretu Starszych Panów, z repertuaru Hanny Banaszak, Ewy Bem czy Grażyny Łobaszewskiej oraz płytę “Floating Christmas” czyli nagrane wraz z Floating Orchestra najpiękniejsze amerykańskie piosenki świąteczne.
Od prawie trzech lat są również właścicielami prężnie działającego impresariatu – Jackpot Impresariat. W czasie koncertu usłyszycie Państwo najpiękniejsze polskie piosenki o miłości, z nutą jesiennej melancholii, niepozbawione jednak dobrego humoru. Jackpot wykonuje utwory z repertuaru m.in Kory, Marka Grechuty, Ewy Bem, Hanny Banaszak, Zbigniewa Wodeckiego, Edyty Geppert, Hanny Ordonówny czy Krystyny Prońko.
Wstęp wolny